Tak samo jak zdecydowana większość użytkowników Linuxa przeszedłem w swoim życiu ewolucję. Komputery poznałem w chwili, kiedy monitory były wielkości mikrofali, a do tego czarno białe i wyświetlały jedynie wiersz poleceń systemu MSDOS. Pełne interfejsy graficzne były jedynie obietnicą z przyszłości a najbardziej rozbudowanym wizualnie softem był Norton Commander. Następnie przyszły Windowsy – 3.11, 95, 98, 2000, XP i „uwielbiana” przez wszystkich Vista. Pierwszy raz o Linuxie usłyszałem mniej więcej wtedy, gdy w eterze huczało o nadchodzącym Windowsie Longhorn (ciekawa historia, polecam poszukać co nieco w sieci), a był to Linux Mandriva. Mimo usilnych prób pracy z Mandrivą wtedy jeszcze w ogóle jej nie rozumiałem… Wróciłem do Visty, potem przyszła praca z Windows 7, stopniowe uświadamianie sobie, że systemy Microsoftu nie do końca mi odpowiadają i szukanie alternatywy, którą w końcu okazał się Linux Ubuntu 14.04. Mimo mieszanych relacji z pingwinem – regularne rozstania i powroty – około 5 lat temu udało mi się całkiem uciec od Windowsa i wszystkie moje komputery, laptopy i serwery napędzane są obecnie Linuxem. Pozostaje jednak pytanie co skłoniło mnie do takich zmian? Co w moim życiu zmienił Linux? I to na tyle, że stworzyłem dla niego stronę internetową, nagrywam filmy na YouTube, a nawet prowadzę warsztaty zapoznające młodzież i dorosłych z Linuxem.
Free and Open Source Software
Jednym z podstawowych powodów, dla których pracuję z dystrybucjami Linux jest filozofia FOSS – Wolne i Otwartoźródłowe Oprogramowanie. Wiele osób myli tutaj pojęcie „free” z „darmowym”, lecz nie o to tutaj chodzi. Fakt, praktycznie wszystko co widzisz i z czego korzystasz podczas pracy jest dostępne bez opłat i licencji. Twórcy liczą jedynie na dobrowolne wsparcie społeczności, która bardzo często okazuje się mieć wiele powodów do podzielenia się tym co sami mają z twórcami swojej ulubionej dystrybucji czy ulubionego programu. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że oprogramowanie rozwija się w takim kierunku, jakiego potrzebujemy my, użytkownicy. Nie ma tutaj korporacji, agresywnych kampanii reklamowych a decyzję o tym, czy skorzystasz z danej dystrybucji czy oprogramowania, a potem wesprzesz twórców podejmujesz sam. Do tego kod źródłowy jest dostępny publicznie, dzięki czemu można dokładnie sprawdzić co program robi na Twoim komputerze, pełna transparentność. A jeśli masz na to odpowiedni pomysł to możesz wykorzystać kod i rozbudować go o nowe funkcje lub całkiem przebudować.
Nieustanna nauka
Linux to także nieustanna nauka, ale nie taka wymuszona, gdzie „musisz się nauczyć, żeby zaliczyć egzamin”. To taka nieprzymuszona niczym, wychodząca z wnętrza chęć nauczenia się nowych rzeczy. A później kolejnych i kolejnych, a potem przekazania tej wiedzy dalej, kolejnym osobom wciągając je w ten świat nieustannego rozwoju. W tym wszystkim Linux daje też czas na odpoczynek, bo znajdując swoje miejsce – dystrybucję i ulubione oprogramowanie – możesz zatrzymać się w dalszych poszukiwaniach, odpocząć, korzystać z tego co już znasz i czekać na kolejny przypływ nieodpartej chęci nauczenia się obsługi nowego softu, innej dystrybucji czy kolejnego języka programowania. Nie zliczę już ile miałem sytuacji, w których po wielu godzinach (a czasem dniach) spędzonych na próbach uruchomienia jakiejś dystrybucji czy programu w końcu się udaje, a ja mogę cieszyć z nowo zdobytych umiejętności.
Stabilność i niezawodność
Choć coraz częściej mówi się o pogorszeniu stabilności Linuxa, to mam wrażenie, że jednak dystrybucje takie jak Arch, Debian czy Fedora w rękach użytkownika, który wie co robi są nie do uszkodzenia. Po zainstalowaniu ich na serwerach potrafią działać bez przeszkód po kilka miesięcy, a nierzadko i lat. Zawdzięczają to dobrze napisanemu kodowi jądra systemu, a w przypadku kerneli kompilowanych przy instalacji idealnemu dostosowaniu systemu do posiadanego sprzętu. Osobiście najbardziej cenię tutaj względną stałość Linuxa. Po poznaniu dobrze danej dystrybucji czy środowiska graficznego rzadko zdarzają się ogromne zmiany. A jeśli nawet są, to uważane przez zdecydowaną większość społeczności za zmiany na lepsze.
Bezpieczeństwo
Mimo mijających lat i rozbudowywaniu się Linuxowych dystrybucji nadal jest on niezrównany pod jednym względem – bezpieczeństwo. Popularne pliki wykonywalne z wirusami typu trojan czy malware nie uruchamiają się w środowisku Linux, instalacja bez nadzoru użytkownika jest praktycznie niemożliwa a do tego sposób wymiany danych między aplikacjami wymusza dodatkowe zgody i uwierzytelnienia przed przesłaniem danych. Wszystko to składa się na bardzo odporne środowisko, w którym nie ma strachu prze choćby otworzeniem załącznika z maila. Jak wiadomo nic nie zastąpi tutaj uwagi i zdrowego rozsądku, ale nie da się ukryć, że jest to ogromna zaleta systemów Linux.
Wolność wyboru
Coś, co od zawsze mnie fascynowało to zdecydowanie wolność wyboru i ilość dostępnych opcji. Nowy użytkownik znajdzie wiele dystrybucji nastawionych na łatwość użytkowania, a zaawansowani użytkownicy mogą dostosować podstawowe dystrybucje do swoich wymagań. Wszystkie dystrybucje i środowiska graficzne można dowolnie mieszać i przeplatać – można mieć Arch z interfejsem GNOME, Ubuntu z interfejsem KDE albo Fedorę z interfejsem okienkowym i3. Do tego wszystko z dowolnie wybranymi kolorami, pakietami ikon i widgetami dokładnie w tym miejscu, w którym chcesz, żeby się znalazły. Dla niektórych może to być na początku odrobinę przytłaczające, ale dla mnie to kolejna rzecz na plus pozwalająca na rozwój i naukę.
Lekkość i wydajność
Oczywiście znajdą się dystrybucje, które są dość „opasłe” i podczas pracy wymagają pokaźnych zasobów systemowych, ale są też takie, które w wymaganiach systemowych mają wpisane „komputer”. A i to z gwiazdką, przy której jest napisane „Opcjonalnie”. Dobrze dobrana dystrybucja potrafi przekształcić 15-letniego PeCeta w domowe centrum multimedialne, dysk sieciowy a nawet serwer webowy czy serwer aplikacji. A wszystko to bez rezygnowania z najnowszych dostępnych technologii i języków programowania. Co ważne Linux radzi sobie coraz lepiej z najnowszymi wypuszczanymi na rynek sprzętami, a dzięki ciężkiej pracy programistów entuzjastów Linux jest coraz lepszy nie tylko jako platforma do programowania i pracy z multimediami, ale także jako stacja gamingowa.
Brak wymuszonych aktualizacji
Jeśli kiedykolwiek korzystaliście z Windowsa to na pewno znacie temat aktualizacji. Przychodzą zawsze w najgorszym momencie, pobierają sobie coś w tle i proszą o ponowne uruchomienie komputera akurat wtedy gdy w ulubionej grze on-line zostajesz sam na sam z przeciwnikiem. Z Linuxem jest całkiem odwrotnie – aktualizacje oczywiście się pojawiają, ale tylko ode mnie zależy, czy zainstaluję je teraz, jutro czy może nie zainstaluję ich wcale. Widziałem kilka maszyn, które miały uptime na poziomie 4000 dni, ostatnią aktualizację miały robioną w chwili instalacji, a mimo tego działają do dzisiaj i wszystkie uruchomione procesy pracują bez zarzutu. Muszę tutaj wspomnieć o samym procesie aktualizacji, bo patrzenie się na kręcące kółeczko jest znane z wywoływania agresji, natomiast Linuxowy terminal wyświetlający proces aktualizacji to pełnoprawna rozrywka.
Masa dostępnego oprogramowania
Tutaj dochodzimy to kolejnego, bardzo ważnego dla mnie punktu. Okazuje się bowiem, że przez większość życia korzystałem z oprogramowania FOSS nie będąc tego nawet świadomym. Nawet w czasach Windowsa pracowałem bardzo często z GIMP-em do tworzenia wszelkich grafik, plansz i kompozycji, multimedia odtwarzałem za pomocą VLC, po sieci buszowałem używając Firefoxa, a wszelkie nagrania audio przy pierwszych, nieudolnych próbach publikowania filmów w sieci robiłem z pomocą Audacity. Takich przykładów znalazłbym pewnie jeszcze kilka, może nawet kilkanaście, ale moje uczucia po przejściu na Linuxa i odnalezieniu wszystkich tych aplikacji w repozytoriach były nie do opisania. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tych słów.
Własne oprogramowanie
Jeśli już jestem przy oprogramowaniu, to nie mogę nie wspomnieć o bardzo ważnym dla mnie aspekcie, czyli o własnym oprogramowaniu. Jeśli wpadłem na jakiś pomysł – dodatkowa funkcjonalność, nowe rozszerzenie, własne narzędzie, to po kilku godzinach (czasami dniach) mogłem korzystać z łatwością z narzędzi, które sam dla siebie przygotowałem. W większości przypadków były to skrypty Bash pozwalające na wyciągnięcie danych systemowych czy automatyzację procesów lub proste programy w Pythonie, ale dzięki łatwej implementacji interpretatorów w Linuxie, a także szybkiej integracji z Git-em w terminalu wszystko uruchamia się bardzo łatwo i szybko można cofnąć nieudane zmiany.
Uniwersalność
Kolejna rzecz, która bardzo mnie do siebie przekonała to uniwersalność pingwina. Linuxa można znaleźć na komputerach, w smartfonach i tabletach, na serwerach, w urządzeniach specjalistycznych (firewalle, routery, NAS’y) a nawet w samochodach. Założę się, że niejednokrotnie natknąłeś się na internetowe memy, które pokazują sklepowy telebim wyświetlający ekran bootowania Linuxa. Wszystko to sprawia, że bardzo często spotykam Linuxa na swojej drodze, a doświadczenie, które z nim mam pozwoliło mi w wielu sytuacjach pomóc komuś ze sprzętem czy konfiguracją. To rodzi ciekawe znajomości i otwiera nowe ścieżki do dalszej nauki czy ciekawych projektów.
Brak śledzenia i zbierania danych
Wspominałem już wcześniej o bezpieczeństwie, ale samo bezpieczeństwo to nie wszystko. Dochodzi do tego jeszcze prywatność i wewnętrzny spokój, że nie jest w żaden sposób naruszana. Zarówno Linux, jak i całe oprogramowanie Open Source to klarowność. Za tą przejrzystością idzie pewność, że nikt nie zbiera danych, a tym bardziej nie używa ich przeciwko nam. Wszelkie projekty wymagające dużej liczby danych do poprawy działania zgłaszają taką potrzebę wyraźnymi komunikatami, informują o tym co jest zbierane no i mimo wszystko nadal dają możliwość wyłączenia tej opcji.
Wiele sposobów na rozwiązanie problemów
Być może jest to już zawarte w punkcie mówiącym o ciągłym procesie nauki, ale chciałem to wyróżnić. Podczas pracy z komputerami i systemami (wszystkimi, bez wyjątku) trafimy czasami na problemy. Linux ma tą ciekawą przypadłość, że wiele problemów można rozwiązać na masę sposobów. Można próbować wyklikać coś w interfejsie graficznym, można podziałać w terminalu, można przełączyć się na zupełnie inną warstwę bez GUI i tam próbować szukać rozwiązania. Można w ostateczności uruchomić inną dystrybucję w trybie Live i zacząć naprawiać potencjalnie uszkodzony system. Możliwości jest wiele, a ogranicza nas tylko wyobraźnia!
Zaangażowana społeczność
A teraz wisienka na torcie. Linuxowa społeczność, która potrafi zaskoczyć swoim zaangażowaniem (w końcu cały świat Linuxa istnieje głównie dzięki zaangażowanym osobom). Oczywiście jak zawsze i wszędzie, tak i tutaj można trafić na wyjątki, ale do tej pory zdecydowana większość Linuxowych miejsc zaskoczyła mnie swoim pozytywnym podejściem, proaktywnym nastawieniem i chęcią rozwoju wszystkiego co kręci się wokół pingwiniego systemu. Uwierzcie, że gdyby nie Wy, osoby zgromadzone wokół Strefy nie powstałoby tak wiele artykułów, nie poprowadziłbym wielu warsztatów, nie poznałbym wielu niezwykłych osób i nie rozkręciłbym się tak bardzo z filmami na YouTube czy z kontaktem na Discordzie. W społeczności siła 🙂
Podsumowanie
W skrócie mogę powiedzieć, że do Linuxa przekonała mnie wolność, otwartość, bezpieczeństwo, różnorodność wyboru oraz Linuxowa społeczność. Jeśli system nie zmieni swojej filozofii i nadal będzie rozwijany w taki sposób, to i ja będę się go trzymał. Udało mi się zorganizować wszystko w taki sposób, żeby nie korzystać już z komercyjnych systemów, a podejrzewam, że w najbliższych latach uda mi się całkiem wyeliminować oprogramowanie własnościowe z PeCeta. Tego życzę sobie i Wam, żebyśmy mogli spokojnie korzystać z naszych sprzętów bez obaw o to, że ktoś nam coś narzuci.
PS. Tak, wszystkie grafiki generowałem z pomocą modeli językowych, więc bierzcie i korzystajcie jak ze swoich 🙂
Ja tam jestem dziwakiem po prostu. W dodatku mam fioła na punkcie ujawniania własnych danych. Przy czym nie ukrywam, że moja paranoja jest wybiórcza bo n.p. hasła do banku trzymam w kontenerze truecrypt + pliku keepass, ale apkę bankową w telefonie odpalam zwykłym pinem 4 cyfrowym… Coś tu nie halo 😀 Chyba brakuje mi konsekwencji… ale nie do pingwina. Tutaj siedzę zawzięcie pomimo różnych trudności.
Z Linuxem tak jest, że jak już się go pokocha, to się z nim jest na dobre i na złe. Często kończy się to grzebaniem 3 godziny w temacie, który powinien po prostu działać. Ale taki urok tego naszego pingwina 🙂 Co do haseł – mam bardzo podobnie… Trzeba się kiedyś za to wziąć!
Przeczytałem twoje „powody dla których korzystam z Linuxa” i wszystko jest tak samo łącznie z ubuntu 14.04, niestety mnie nie udało się porzucić windowsa, nie dlatego że mi się linux nie podoba, ale chodzi o oprogramowanie z którego korzystam, a które jest całkowicie niedostępne na linuksie. Próbowałem zamienników z linuksa ale to ani nie działa jak na windowsie, a często nie daje rady.
Znam kilka osób, które mają dokładnie ten sam kłopot – soft, z którego korzystają jest niedostępny na Linuxie, a zamienniki nie robią tego odpowiednio dobrze i szybko. Rozumiem to i zawsze odpowiem – najsprytniejszym rozwiązaniem jest skorzystanie z tych narzędzi, które pozwalają Ci ukończyć zadanie najlepiej i najszybciej. Zawsze warto pamiętać o tym, że można korzystać z Linuxa w trybie dual boot lub na dodatkowym komputerze (starszy PeCet, z którego nikt nie korzysta).
Mam na drugim laptopie zainstalowanego minta xfce i coś tam dłubię czasem 😉 raczej traktuję to jako odskocznię od okienek. Fajny portal stworzyłeś. Dołączyłem na fb. Pozdrawiam
Mint jest świetny do wdrożenia się w Linuxa i poznanie najważniejszych zasad, zawsze polecam go na początek. Dzięki za dołączenie, zapraszam też na Discorda – link jest po prawej w widgetach. Dzieje się tam dużo więcej i bardziej na czasie 🙂
od 2010r. w systemie Linux. Nie wróciłbym już na Okienek. Zacząłem od Mint i ostatecznie zawsze do niego wracam pomimo drobnych „romansów” z innymi dystrybucjami. Tak jak do środowiska xfce. Mogę podpisać się pod tym artykułem – kwintesencja Linuxverse 🙂
Cieszę się, że treść trafia w sedno sprawy. Jest nas wielu! 🙂
Linux rullez !
Dobra strona o linuxie, znacie jakieś polskie Fora linuxowe warte uwagi?
Ciekawie ta strona się zaczyna u Ciebie rozwijać wraz z kanałem na YT. Innych źródeł nie śledzę, ale życzę powodzenia. Moją ciekawość Linuksem podrzucił mi mój nowy kumpel w pracy i fame (sam nawet nie wiem dlaczego użyłem tego słowa ) na te efekciarskie wodotryski związane z dodatkami beryla i compiza a dalej to zastrzeliła mnie koncepcja opensourcowe’go świata. Pozdrowionka.
Ostatnio przez chorobę i dużą ilość wyjazdów służbowych stronka trochę zwolniła tempo, ale nadal staram się działać. To fakt, Linux, open-source i wszystko co z tym związane to studnia bez dna, można czerpać i czerpać. A co najciekawsze można się też przyczynić do rozwoju wielu projektów! 🙂 Dla mnie na ten moment Linux to już nie tylko hobby, ale codzienność – wszystkie sprzęty domowe napędzam Linuxem i oprogramowaniem otwartym (z drobnymi wyjątkami jak sterowniki sprzętu czy kilka gier, w które gram) i korzysta mi się ze sprzętu dużo lepiej. Brak wpychanego na siłę AI, wszechobecnych pop-upów, ogłoszeń o końcu wsparcia itp. itd. Linux po prostu daje radę 🙂
Ostatni blocker jaki mi został do wyeliminowania to zastąpienie Corela. Niestety oprogramowanie nie jest dostepne pod Linuxem, a żona wykorzystuje Corela do swojej pracy. Chyba nie uda się na domowym PC tego przeskoczyć i pozostaniemy przy Windowsie.
Jeśli Corel jest potrzebny do pracy, to faktycznie będzie ciężko. Nauka nowego programu (jak GIMP czy InkScape) nie zawsze się kalkuluje, bo to sporo czasu a wiele rzeczy może być mimo wszystko niedostępne. Jeśli zależy Ci na Linuxie, to może dual boot? 🙂
Nie jestem zwolennikiem dualboota. Ostatnio przy upgrade samego W10 do W11 miałem ciągłe problemy z partycją botującą. Nie chcę ryzykować z kolejną bo jest to co prawda komputer domowy, ale dosyć strategiczny (m.in. wspomniany wyżej Corel).
Ale jak tylko trafię jakiegoś laptopa to na pewno na nim wyląduje Mint bez żadnego towarzyszącego Windowsa.
Dualboot ma swoje wady i zalety, a działanie perfekcyjne występuje tylko w niewielu konfiguracjach. Pełną równowagę osiągnąłem tylko raz – na laptopie z Core i7 5 generacji z układem graficznym GTX 750m. Windows 10 i Linux Ubuntu 20.04 zainstalowane dobre 3 lata temu do tej pory działają wybitnie dobrze i mimo wielu aktualizacji w obu systemach nigdy nic się nie wysypało. Inne połączenia miewały swoje kaprysy, lub trzeba było któryś z systemów „przeinstalować”. Jeśli będziesz miał taką możliwość to mocno zachęcam do wypróbowania np. CachyOS, Mint, Pop!_OS czy nawet czystego Debiana lub Archa. Linux to wrota do wspaniałego świata FOSS 🙂
Zasada jest taka: dwa osobne dyski. Potem, w pierw instalujemy Windows. Wyłączamy w nim opcję „szybkie uruchamianie” w opcjach zasilania. Potem instalujemy Linux, pilnując aby na drugim dysku, stworzyć my przynajmniej 500MB partycję fat32 i nadać jej flagę efi. Podczas instalacji wybrać właśnie ten dysk do przechowywania, a partycję zamontować pod /boot/efi. I tyle. Koniec problemów i obaw, gwarantuję. Tyle ile ja systemów przetoczyłem przez moje dwa dyski, gdzie na jednym jest Windows, to głowa mała. I Windows działa już kilka lat, a linuksów było…. wiele 😀
Jeśli jest możliwość pracy z dwoma dyskami to pewnie. Ja przez długi czas pracowałem z laptopem, który miał możliwość podpięcia tylko jednego dysku SATA, stąd praca z dwoma systemami na jednym dysku. Też działało i to całkiem nieźle. Chociaż z tego co widziałem i słyszałem bywa różnie i aktualizacje Windowsa potrafią sporo namieszać (szczególnie Windows 11).
Corel, a właściwie grafika wektorowa to faktyczny problem dla użytkowników NIE-windowsa.
Ponad 10 lat temu zrezygnowałem z Win na rzecz Mac. Tam także jest/był ten sam problem (pomijam Adobe ze względu na politykę cenową).
Kilka lat temu pojawiła się jednak alternatywa, z której korzystam na co dzień. To dosyć konkretny graficzny pakiet Affinity.
Różnie piszą na forach, ale biorąc pod uwagę obecną politykę Microsoft to niewykluczone, że wspomniane przeze mnie oprogramowanie ukaże się w wersji na Linuxa.
No a wtedy…
W sumie to mam ciekawostkę dotyczącą wektorów na Linuxie. Niezależny team z Polski pracuje nad programem PixiEditor (https://pixieditor.net/), który z prostego programu do pixel-artu przeradza się w zaawansowane narzędzie, które potrafi łączyć grafikę rastrową z wektorami. Polecam podejrzeć nagranie z 19 Sesji Linuksowej, gdzie twórca PixiEditora Krzysztof Krysiński opowiada o możliwościach programu: https://www.youtube.com/live/-0vw7621IwM?si=-JrJE7WbrVwYrUTR&t=22200 Jeśli projekt nie padnie, to otrzymamy naprawdę świetne narzędzie, które bez problemu poradzi sobie ze zdecydowaną większością formatów.
Tak update’y Windows często niszczą współdzielone efi. Jeśli efi Linux będzie na osobnej partycji, to nie powinno być żadnego kłopotu. Nie powinno, nie znaczy że nie bedzie, bo niestety Windows mocno ingeruje w całą dostepną przestrzeń, którą jest w stanie odczytać.
Właściwie t, moim głównym zamiarem, było odniesienie się do tematu, ale coś umknęło. Doskonale pamiętam dos’a a pod nim nortona i całą nawigację po systemie. Mam wrażenie, że w tamtym czasie nas na informatyce, nauczono dużo lepszej znajomości systemu, niż dziś w szkole uczą, co obserwuję na przykładzie moich dzieci. Mój 15stolatek nie rozumie, czym jest struktura katalogów i system plików…A my w tamten czas bez odrobiny tej wiedzy, nie bylibyśmy w stanie uruchomić tego Nortona.
W każdym razie ja niestety linuksa poznałem dość późno, bo dopeiro jakoś w 2013 roku. U koleżanki podpatrzyłem Mint’a 13 Maya. I się zakochałem…w Mint, nie koleżance 😀 wziąwszy płytę, od razu przystąpiłem do instalacji. Szkoda tylko, że nie posiadałem w tamten czas sieci, ani wiedzy. Jedyna instalacja Windows Millenium, poszła się…przejść, a ja zostałem z nie funkcjonalnym Linux Mint Maya 13… Ok tygodnia trwało, nim zdobyłem kopię płytkę Windows 98SE. Do Minta potem podchodziłem już jak pies do jeża 😀 A na poważniej zainteresowałem się tematem, dopiero w czasie pandemii, zresztą jak lwia część młodych ludzi. Różnica polega na tym, że ja niestety, tak młody już nie jestem. O linuksie można powiedzieć napewno, że warto. Naprawdę warto!
W sumie miałem podobnie, ale rok później i z Ubuntu. W 2014 zobaczyłem w KŚ Ekspert screeny z Ubuntu i ciekawość sprawiła, że na PeCecie zawitał Ubuntu 14.04 w polskim remiksie. Od tamtej pory Linux stał się moim wyborem, który (z małymi przerwami) jest ze mną do dzisiaj. Co do starszych systemów i poziomu nauki w szkołach – ja zaczynałem od Windowsa 98, a DOS’a nauczyłem się tylko ze swojej ciekawości. Później się przydawał (choćby do rozpoczęcia instalacji Win98 z dyskietki startowej, następnie trzeba było przejść na płytę i uruchomić setup.exe, czego bez rozumienia struktury plików nie dało się zrobić). Obecnie poziom nauczania to żart… Niezbędne minimum, a i to po łebkach. Prowadzę czasami warsztaty dla młodzieży i wiele rzeczy muszę tłumaczyć od samego dołu. Dysonans jest taki, że potrafią w PyCharmie uruchomić napisane przez siebie programy w Pythonie, ale nie wiedzą gdzie ten PyCharm jest na dysku albo jak działa kompilator / interpreter…
No ja młodemu swemu tlumaczę, że czwórki które otrzymuje z Pythona zostaną zweryfikowane w szkole wyższej i, niestety ale w wakacje będzie trzeba trochę przysiąść, aby nie wyszło szydło z worka😆
Możliwość edycji wpisu by się przydała, bo jak widzę swoje literówki, to słabo się robi.
Ajjj, to już ograniczenie WordPressa – jeśli założysz konto na WordPress.org to napisane komentarze będzie można edytować 🙂
Dzięki za info. Jednak chyba troszkę zacofany jestem, bo nie widzę opcji rejestracji. Czyli wpierwej rozumiem, trzeba mi zainstalować środowisko tegoż?
Ok znalazłem 🙂